Dzień ojca… refleksja po latach i stare księgi na filiżankach

Córeczka tatusia

Już od dawna nie obchodzę dnia ojca. 
Ktoś z góry zdecydował, że wykonał On swoje zadanie i odwołał go z tego planu, niestety zbyt wcześnie… ale nie martwcie się, to nie będzie smutny wpis, bo to nie był smutny facet.
Jakie mam wspomnienia?
Bardzo różne… bo tatuś nie był wcale idealny, ani jako tatuś, ani jako mąż.
Miał natomiast swój niezaprzeczalny urok i  ludzie naprawdę go lubili.
To po nim odziedziczyłam radość dziecka, kolor oczu i wzrost krasnala, bo tatuś tylko duchem był wielki, a mnie, gdyby tak dobrze rozwałkować… kto wie, czy kariery w modelingu bym nie zrobiła… no nikt nie wpadł na pomysł.
Pamiętam jak potrafił się wszystkim cieszyć, obojętnie, czy spotkało go coś fajnego, czy może akurat zrobił komuś kawał… radość dziecka była na pierwszym planie.
Potrafił z wielką powagą wpuszczać ludzi w maliny i opowiadał historie, które do dziś żyją w ludzkiej pamięci, o czym jeszcze nie dawno przekonał się mój brat.
Najgłośniejsza była historia o przygarnięciu kobiety z dwójką dzieci (oczywiście mowa o mamie i jego własnych dzieciach) Ulitował się, wziął do domu i zaopiekował… a ludzie wierzyli…
Inną była opowieść o ociepleniu domu śniegiem. Kiedy ktoś poddał w wątpliwość metodę, pytając, czy śnieg się nie roztopi, z pewnością siebie odpowiedział, skądże, jak się dobrze ubije… przecież jego dom właśnie tak był ocieplony. 
Tych anegdotek jest cały worek i brakłoby mi nocy, by przytoczyć ich więcej, lub odwagi, by upublicznić resztę… niech więc te dwie nakreślą nieco poczucie humoru mojego taty.
Mnie też wkręcił nie jeden raz.
Historyjka z bocianem na dachu, zagadkami i odgadywaniem figur… o matko boska elektryczna, jaką on miał fantazję. 
Miał też tupet.
Kiedy do domu wpadała młodzież, tuż przed dziewiętnastą, delikatnie pukał do mojego pokoju mówiąc… 
– Kasia!
– co!
– bajka…
Dziś uśmiecham się na to wspomnienie, jednak wtedy nie bylo mi do śmiechu.
Kiedy zaczął przyjeżdżać do mnie mój mąż… jak u Karguli i Pawlaków pilnował mojej cnoty, pukał i przyciszał radio, lub sprawdzał, czy kaloryfery są ciepłe, albo czy sąsiad z naprzeciwka jest w domu. Dodam, że w całym domu mieliśmy kaloryfery, a okno pokoju rodziców wychodziło na dom tego samego sąsiada 🙂
Bardziej w skrócie się nie dało, to i tak mała część pomysłów, które tatuś serwował na zawołanie.
Mam po Nim coś jeszcze.
Mam ciekawość świata i duszę włóczęgi.
Żadne z nas nie dało się zamknąć w ramach na dłużej.
Zabierał mnie z sobą wszędzie.
Nawet do knajpy 🙂
Kedyś zabrał mnie z wózkiem na spacer i zapomniał przywieźć do domu (opowieść znam z ust świadka naocznego – mamy)
Do dziś lubię galaretkę z bitą śmetaną, którą jadłam, kiedy tatuś delektował się piwem i towarzystwem kolegów w Jagódce. To przez Niego znali mnie wszyscy. Ale było fajnie 🙂
Dziś byłaby z tego afera w telewizji i bylibyśmy sławni, a tak? 
Miałam wesołe dzieciństwo mimo wszystko 🙂
Co mu zawdzięczam jeszcze ?
Dostałam od Niego imię.
Powiada się, że to właśnie ojciec powinien dać córce imię, by miało swoją moc… i coś w tym jest.
Córeczka tatusia… to powtarzała mi moja mama od zawsze…
Nie odziedziczyłam jednak po Nim tego tupetu, a szkoda.
Tupet i to specyficzne poczucie humoru dostał mój brat.
Ja za to mam cierpliwość po mamie 🙂

Refleksja po latach

Dzień ojca w tym roku przyniósł mi refleksję o przemijaniu i  wspomnienie o Nim. 
Przemijanie jest wpisane w nasze życie i jedno bez drugiego nie istnieje, ale dzięki temu, że  skrzyżowały się drogi moich rodziców, że wybrali właśnie siebie, podjęli wyzwanie i dali radę, jestem ja, moje dzieci, mój brat i jego dzieci…
Chociaż nie było czasem do śmiechu, to uzmysłowiłam sobie, że z biegiem lat coraz częściej wracam tylko do pięknych wspomnień i na głos mówię, że gdyby tu był, tak bardzo byłby dumny z nas wszystkich, bo też dajemy radę… i chociaż nie ma go z nami fizycznie, to dostrzegam go w moim bracie, w moim synu, w oczach mojej córki i synu mojego brata. 

Stare księgi na fiiżankach

Koniecznie chciałam Wam pokazać filiżanki, z których jestem dumna… malowane na pamiątkę wspólnych chwil, dla miłośniczek książek i języka polskiego.
Co to ma wspólnego z tym wpisem?
Nikt nie czytał książek tak szybko, jak mój ojciec… trochę z przodu, trochę z tyłu, w międzyczasie środek, omijając opisy.
Widok ojca z książką w dłoni – bezcenny 🙂 dodam, że to był naprawdę mądry facet i posiadał dużą wiedzę… 

                                                            Wszystko jest po coś…   
                                                           Dobrej nocy wszystkim
                                                                       Kasia

0 thoughts on “Dzień ojca… refleksja po latach i stare księgi na filiżankach”

  1. Jak ciekawie się czytało, uśmiałam się też 😀 Twój Tato był charakterem podobny do mojego, chociaż siły za bardzo nie odziedziczyłam, silniejsza była moja mama. Tato mówił na nią "kierowniczka", a bardziej po nim odziedziczyłam dystans do świata i asertywność, chociaż teraz uważam że i tak za mało. Jak zawsze podziwiam Twoje dzieła Kasiu 🙂

  2. Dorotka… ten wpis to tylko okruch tego co było 🙂 Dziś nie wiem czy bardziej mu zazdrościć odwagi, czy ganić lekkoducha, który w nim mieszkał… Z pewnością mama nie miała lekko. A filiżanki… cieszę się, że mogłam je malować 🙂

  3. Popłakałam się i pośmiałam podczas czytania tego wpisu. Filiżanki przepiękne, cudowne. Bardzo w moim stylu 😀

    O swoich relacjach z tatą nie chcę mówić. Są różne, trudne, raz lepsze, raz gorszę. Choć bardzo go kocham to… (resztę pominę milczeniem)

  4. Felicja… nie zawsze było kolorowo. Przed chwilą czytałaś relację dorosłej kobiety, która z dystansem i zrozumieniem już potrafi spojrzeć za siebie i dostrzegać tylko jasne barwy 🙂

  5. Jak zawsze cudo wyczarowałaś, bardzo podziwiam, co tworzysz, jak tworzysz. 🙂 Jeden z najpiękniejszych wspomnień, jakie czytałam. Nikt nie jest idealny, zawsze będzie raz tak, raz siak. Mój tato siedzi teraz obok i skręca papierosy, daleko mu do bycia the best tatą. Jednak jest mój, jest najukochańszy i bym, go nie zamieniła. Pokochałam go razem ze wszystkimi wadami, tak jak i on pokochał mnie. Poruszający post, jednocześnie tak zabawny. Twój tatko był bardzo barwną osobą i ja wierzę, że jest obok i przepełnia go duma ze swoich dzieci. 🙂 Tulę bardzo mocno. 🙂

  6. Bardzo wartościowe wspomnienie. Twój Tata był 'niebieskim ptakiem', a takie osoby zawsze mają urok, bez względu na inne rzeczy.
    TE filiżanki z książkami świadczą, że zachowałaś w pamięci dobre chwile związane z Tatą.

  7. Piękne filiżanki 🙂 dla mnie niestety Dzień Ojca nie istnieje. Tata jest ale go nie ma. Nigdy mnie nie kochał, nigdy się o mnie nie martwił, nie było go w żadnym z ważnych dni mojego życia, o nie przepraszam… w czasie mojego ślubu stał pod kościołem – weselem już wzgardził. Jakie mam do niego uczucia – nie mam ich… Ja nie pamiętam dobrych chwil, bo ich nie było… Jedyne za co mu dziękuję to fakt że dał mi życie.

  8. Kasiu cudownie to napisałaś. W Twoim tekście jest dużo miłości… Mój tato też nie był idealny i jego tato też nie był… Nikt z nas nie jest idealny… Dziś zostało mi zapomnieć to co było bo za chwilę jego może nie byc…
    Filiżanki cudowne, a ta z otwartą księgą to mój faworyt 🙂

  9. Pięknie napisane. A wspomnienia dobre kształtują nas, a złe możemy wypierać. Mam to szczęście , ze tata mój jest ciągle blisko mnie. Filiżanki, jak zwykle cudowne. ☺️

  10. Wzruszający post. Odżyły wspomnienia. Mój Tatuś był najlepszy na świecie. Mądry, czuły i zawsze znał odpowiedzi na każde pytanie. Niestety cieszyłam się Nim krótko, zbyt krótko. Filiżanki cudne, takiem moje klimaty. Pozdrawiam cieplutko:):):)

  11. Wszystko jest po coś. Nie zawsze bywało kolorowo i czasami sama się dziwię, że my to przeżyliśmy- i to całkiem bez szwanku, ale dzieciństwo mieliśmy mega! Dzisiejsze dzieciaki nigdy nie poznają smaku tamtych czasów. A filiżanka piękna. Jako mól książkowy jestem zachwycona. Całość dopełniają niezapominajki. PIĘKNE!

  12. Mam lzy w oczach.lzy radosci,smutku,tesknoty???Mojego Taty tez juz nie ma.Czytajac Twoj opis taty,jakbym czytala o moim…tez nie byl idealny ale ktoz z nas nim jest….Tak Ci dziekuje za cudowny blog,ktory znalazlam przez przypadek,a moze ktos mi wskazal droge do niego….jak bym sie teraz napila herbaty z tych cudownych filizanek…dziekuje Ci ze jestes,ze piszesz…jestem tu stalym gosciem…pozdrawiam zimowo wiosennie z Niemiec..Ela

  13. Elu droga…
    Nie wiem nigdy do kogo trafię, wiem jednak, że pisząc, sama gdzieś potrzebuję wrócić, dotknąć cienia tamtych dni, uśmiechnąć się wstecz… po to, by iść do przodu.
    To ja dziękuję, że jesteś tutaj.
    Kasia
    PS. Zawsze możesz napisać do mnie przez facebook

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top