O zaginaniu czasoprzestrzeni i o psie, który nie jeździł koleją

Rozciągnąć czas

Mało mnie tutaj ostatnio, co nie znaczy, że nic się nie dzieje… wręcz odwrotnie, dzieje się, i to dużo, a do tego wszystko na raz, jakby się zmówiło to coś, co się dzieje tak hurtem.
No nie ogarniając przecież i tak ogarniam… bo nie ma wyjścia… w swoim tempie oczywiście 🙂
Czasem to już sama nie wiem, czy to ja nie nadążam, czy czas biegnie coraz szybciej. 
No bo jak wytłumaczyć fakt, że przed chwilą chciało mi się wiosny, a tu już przekwitają azalie i rododendrony w ogrodzie… 
Czy ktoś z Was też zauważa coś takiego? Takie anomalia jakieś, tudzież wybryki czasoprzestrzenne?
Czy może tak szybko wszystko się dzieje, że nie nadążacie nawet tego zauważać.
Dajcie znać, że nie jestem sama…
Pod koniec roku pisałam Wam TUTAJ, że ten rok mam na spełnianie marzeń, zachcianek i generalnie wszystko do przodu…
Właśnie zastanawiam się czyich dokładnie marzeń i zachcianek 😉
Miały być moje, a ja tu spełniam wszystkie wokół ostatnio… i ja się dziwię, że mi te rododendrony zamienią się za chwilę w czereśnie… dosłownie 🙂
A to wszystko przez to, że znowu zaginam czasoprzestrzeń, robię wszystko na raz i staram się rozciągnąć czas…
Opowiadam dziś o tym wszystkim, bo chyba zamieszkam na stałe w necie, by sprostać swoim i cudzym zachciankom… co w sumie lubię conajmniej tak bardzo, jak swoje kropeczki 🙂
No dobrze… ale co tu robi pies?
Pies? Jaki pies?

O psie…

Kto mnie zna to wie, że jako miłośniczka kotów, mieszkam z dwiema rozczochranymi kotkami, które ledwie się tolerują, ale wyjścia nie ma bo dom jeden.
Jednak co jakiś czas wpada na dłużej pewien pies…
Pies ten ma swój dom i swoją rodzinkę, ale z upodobaniem wraca do nas i nie wiedzieć dlaczego, z oddaniem udaje członka naszej rodziny przez kilka dni. Ma nawet u nas swoje imię, na które reaguje, a wołamy na niego Majster 🙂
Majster ma też miskę i jedzenie, bo skoro wpada na kilka dni w odwiedziny, to gościmy go z przyjemnością 🙂
I wiecie co? Gdyby nie świadomość, że ma swój dom, pozwoliłabym mu znowu zostać… bo nawet koty go lubią. 
Myślę, że pomału przygotowuję się do ewentualnego posiadania kolejnego przyjaciela domu… w przyszłości oczywiście…
A dziś, przy okazji opowieści powyższej, przedstawiam Wam Pixela, który jest najważniejszym członkiem swojej rodziny i każdy jego przyjaciel ma kubek z jego podobizną, nawet kumplel Marek 🙂

                           
                                                  Z pozdrowieniami nocą – Kasia 🙂

0 thoughts on “O zaginaniu czasoprzestrzeni i o psie, który nie jeździł koleją”

  1. Wydawało by się, że są podobne, wręcz takie same. A jednak są różnice w wyglądzie 🙂
    Czasami od rana myślę, że to wtorek lub środa, dopiero po południu przy kawie , dzieci uświadamiają mnie – mamo, przecież dzisiaj czwartek! 🙂 Ktoś mi po prostu dni podkrada 🙂

  2. O właśnie… to jest idealne określenie 🙂
    Ale dlaczego ten ktoś jest w kilku miejscach na raz?
    Miłego dnia Ci życzę z nad filiżanki kawy i ciasta z rabarbarem… a co, upiekłam i zajadam 🙂

  3. Wspaniały zestaw Kasiu, uwielbiam Twoje prace. <3 Mnie też się wydaje, że wszystko jakoś tak szybko przyszło i poszło. W ogóle nie zdążyłam nacieszyć się aurą wiosny, ukwieconymi drzewami. Pięknie, że piesio Was tak odwiedza. Pozdrawiam serdecznie. 🙂

  4. U mnie występują takie same zawirowania czasoprzestrzenne – początkiem roku wydawało mi się, że tyyyyyyle czasu przed nami, tyle zrobimy, a tu maj, czerwiec za pasem, a ja oglądam się za siebie i okazuje się, że tylko małe kroczki poczyniliśmy.. Piękne prace, jak zawsze u Ciebie 🙂

  5. Kasiu tak bardzo lubię czytać Twoje wpisy i z utęsknieniem czekam na każdy nowy 🙂 a już jeden ten o szczęściu tak mi się w głowie zagnieździł, że sama też o nim napisałam hi hi byłaś moją inspiracją 🙂 A co do ginącego czasu, kurcze mnie się to zdarza nagminnie 🙂 Niby poniedziałek, plan zajęć ustalony na dwa, trzy dni do przodu a tu już piątek. I się pytam gdzie te dni pośrodku ha ha ha ha tak miałam w zeszłym tygodniu. Hmmm oby w tym tak nie było. Gorąco Cię pozdrawiam i nadal podziwiam Twoje piękne kubeczki 🙂

  6. Chyba, Kasiu, nie ma innego wyjścia, jak tylko pogodzić się z faktem, że po poniedziałku jakoś dziwnie następuje piątek. Pozostałe dni przemykają niepostrzeżenie. Od kilku lat wstaję dość wcześnie, nie uskuteczniam drzemki w ciągu dnia, choć często oczy mi się zamykają. Po prostu nie chcę marnować czasu. A i tak odczuwam permanentny jego brak. Ot i pomarudziłam.
    Kubeczki cudne. Psinki jak żywe.

  7. Wszystkie psiny – bardzo sympatyczne 🙂
    Co do czasoprzestrzeni – moja jest w tym roku wyjątkowo zagięta, powyginana i momentami szalona 😉 oczywiście wszystko przez mojego bobasa… 😉

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top