Podróże… małe i duże, kulinaria i sentymentalny kubek z samochodem

Zima, zima, zima

Myślałam, że jak opublikuję trochę wiosny, to ona przyjdzie nieco wcześniej.
Niestety, nie udało się przywołać jej tulipanami… 
Zaplanowałam sobie wyjazd na moje ukochane wybrzeże, data ustalona, bilety wykupione, a tu się okazuje, że bieliznę termoaktywną do walizki zamiast bikini spakować muszę. O losie.  
Zima nie odpuszcza, nie ma lekko…
Na pogodę wpływu nie mam, geoinżynieria jest poza moim zasięgiem, ale jako wiedźma rzekoma, ewentualnie mogę pozaklinać aurę, rzucić kilka myśli w przestrzeń, powzdychać, jechać i czekać na efekty.
Włóczęgostwa nawet mrozy nie są w stanie powstrzymać 😉
Obiecałam sobie, że w miarę możliwości, raz w miesiącu wybiorę się na małą lub całkiem dużą wycieczkę… dla chcącego, to sami wiecie.
Tylko czasem się zastanawiam dokąd musiałoby mnie ponieść, żeby to była duża podróż.
Wybrzeże to marcowy temat.
Opowiem później.
A co było w lutym ?
W lutym Kraków – ulubione, jak na razie, miasto moich dzieci, gdzie mieszkają od kilku lat.
Każdy ma swoje sentymenty. U mnie na liście goszczą może inne miasta, bo i sentymenty inne, ale za to w Krakowie mam kilka ulubionych miejsc.
Jako że ta dieta cud wciąż trwa, to dziś o pysznym miejscu…
Co się nie nakarmię to dooglądam, doczytam…
Dziś polecam Wam włoską restaurację IL PIATTO  na Rakowickiej 19.
Już na wstępie, niebanalne menu uruchamia nam wyobraźnię. Interesujące połączenie składników sprawia, że czas oczekiwania wydłuża się… dobrze, że serwują smaczną poczekajkę.
Kiedy dania wjadą na stół, rozpoczyna się podróż kulinarna…
Połączenie smaków jest tak nieoczywiste, że w trakcie rozkoszowania się nimi, zdziwienie przechodzi w aprobatę i zadowolenie.
Ja testuję buraki. No lubię zwyczajnie.
Sprawdźcie kiedyś…

Samochód z przeszłości

O celu podróży już było, więc teraz z powodzeniem mogę opublikować perełkę…  
Żeby podróżować, trzeba mieć czym…
Oto Duży Fiat, wspaniały pojazd, relikt przeszłości… kiedyś szczyt  techniki na szosach, dziś zabytek sentymentalny, który niczym wehikuł czasu, cofa nas conajmniej 25 lat wstecz… mnie trochę bardziej w głąb, ale przecież się nie przyznam 😉
Sama takim pomykałam… ech…
Kubek był prezentem od Sylwii dla kogoś wyjątkowego, kto też z takim ech… spogląda na ten kubek.
Liczę, że właśnie tak jest…

         

                                                                   Poniżej oryginał


                                                                  Pozdrawiam nocą – Kasia

0 thoughts on “Podróże… małe i duże, kulinaria i sentymentalny kubek z samochodem”

  1. Fantastyczny kubek. Mega podoba mi się to auto, wspaniałe wykonanie. <3 Też sobie obiecałam, że choć raz w miesiącu gdzieś pojadę. Bez podróży to ja już nie mogę żyć. hehe

    Cudownych dni Ci życzę, uściski. 🙂

  2. Oooo, pamiętam taki z dzieciństwa. 🙂 Tylko że tamten był w piaskowym kolorze… chyba nazywało się to piaskowa burza.
    Śliczny kubasek zmalowałaś Kasiu. I dzięki za podpowiedź krakowską – zajrzę do Il Piatto jak będę następnym razem w tym mieście.
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

  3. Przedwczoraj wróciłam z bardzo dalekiej podróży, ale te "małe" równie uwielbiam. Kraków chętnie odwiedziłabym, nawet Dużym Fiatem:)

  4. Kasiu, podziwiam, jak zwykle… nie wiem czy ja podjęłabym się takiego zadania z samochodem! 🙂 Tobie wyszło super…
    Znam to autko, mój dziadek takie miał… tyle że kremowo-majonezowe 😉
    Mam nadzieję, że Twoje zaklinanie wiosny pomoże, wierzę w Twoje moce!!! 🙂
    pozdrawiam serdecznie

  5. Wspaniale udało Ci się go przelać na kubeczek 🙂 Jest niesamowity 🙂 Ja również lubię Kraków i raz do roku no po prostu muszę tam być hi hi 🙂 Dzięki za podpowiedź o restauracyjce 🙂 Buziaczki gorące 🙂

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top